Milczysz,
przestępując z nogi na nogę.
Mówże, co leży na sercu.
Ja nie mogę! Słucham!
Usiadłam, zobacz,
i nadstawiam ucha.
Nawet serce otwieram do zera,
niech wchłonie twoje sekrety.
Milczysz, niestety,
to jak mogę pomóc?
Pytam namolnie,
skąd łzy i dłonie jak galareta.
To nie ta sprawa, nie?
Nie ta …
Wiem,
w milczeniu sporo do powiedzenia,
wiem też, że istnienie boli,
więc nie zmienię uporu –
pomogę opatrzyć rany.
Już biorę w ramiona,
aż skona twój żal
powoli.
Nic już nie mów, kochany.