nieśmiało, z lękiem, cichaczem,
krok do przodu, dwa do tyłu.
Świat się bez wstydu rozkraczył,
że ucho utnij, oko wyłup.
Więcej cofania niż parcia
w zasnuty horyzont myśli.
Serce hienom na pożarcie –
tak to konwenans uściślił.
Łokciami trzeba było
i z podniesionym czołem,
gdzie wina, walić w ryło
i zburzyć psi grajdołek!
Czym dziś uświęcić możesz
swe heroiczne blizny?
Bo nikt, prócz Pana Boga,
orderu ci nie przyzna.
Dlatego, Panie Boże,
jak dobry, mądry lekarz,
rozpal, by się otworzył,
i za tchórzostwo nie karz.